*W aucie poleciał cover Call Me Maybe –Alexa Goota,
zaczęłyśmy śpiewać piosenkę. Dotarłyśmy pod mój dom, przegnałam się z nimi i zabrała swoje zakupy.*
Pomachałam im gdy tylko odjeżdżały, weszłam do domu. Oniemiałam patrząc jak
Liam z moimi rodzicami niosą pudła z
rzeczami, rozglądnęłam się na lewo i prawo.
-Yy..Co wy robicie? -Zapytałam zdezorientowana.
-Wypakowujemy rzeczy, wprowadzamy
się. –Odezwał się tata.
-Tam gdzie były twoje kartony to
zaniosłem je do twojego pokoju. –Dodał Liam.
-Ale ja nie będę miała gdzie spać.
–Zaprotestowałam nie wiedząc o co chodzi.
-Będziesz miała, co powiesz że
zrobimy sobie biwak w moim ogródku, wiesz namioty, ognisko, pianki itp.
–Powiedział Liam omijając mnie w obrocie z kartonem w ręku.
-Spoko, ale twoi rodzice się
zgodzą?
-Zgodzili się..chcą ciebie lepiej
poznać.
-Aha. –Popatrzyłam na niego - To
dajcie mi jeden z kartonów pomogę wam.
-Gdzie z tą zabandażowaną ręką.
–Pacnęła mnie mama.
-Okey, no to idę do pokoju
rozpakować niektóre rzeczy.
-W razie czego to krzycz.
–Dopowiedział tata.
-W tym jestem przecież najlepsza.
–Zaśmiałam się.
Uciekłam po schodach do góry, chroniąc
się przed poduszką lecącą w moją stronę. Wyminęłam mamę i weszłam do swojego
pokoju, zamknęłam delikatnie drzwi. Zdjęłam ostrożnie karton z okna, zaczęłam układać rzeczy.
Znalazłam gitarę postawiłam ją na stojaku w rogu pokoju, zaczęłam dalej grzebać.
Na samym końcu był mój laptop, szybko go wyciągnęłam. Wzięłam ładowarkę i
podłączyłam go pod kontakt, ściągnęłam kolejny karton. Siadłam wygodnie na
łóżku, podczas gdy się ładował ja go uruchomiłam. Wpisałam hasło, na mojej
tapecie widniało zdjęcie mnie i Kacpra. Łzy natychmiastowo napłynęły mi do
oczu, trzasnęłam klapą od laptopa i siadłam po turecku na łóżku. W jednej
chwili do pokoju wszedł Liam, od razu siadł obok mnie.
-Co się stało? Znowu się pojawił?
–Odezwał się kładąc rękę na moim ramieniu.
-Nie nie o to chodzi. –
Uśmiechnęłam się sztucznie.
-A o co widać że płakałaś więc
coś musiało się stać. –Powiedział.
Popatrzyłam na niego i otworzyłam
klapę od laptopa, zobaczył mnie i Kacpra jak się przytulaliśmy
-To był mój najlepszy przyjaciel
Kacper. Przez niego wyjechałam tutaj.
-Co ci zrobił? –Spytał wodząc
oczyma po mojej zapłakanej buzi.
-To za bardzo boli żebym mogła ci
to powiedzieć. –Patrząc mu w oczy powiedziałam, przytulił mnie jedynie.
-Chodź przebierzesz się w piżamę i
idziemy do mnie. –Szepną i zamkną laptopa.
-Zaczekaj na mnie, proszę.
Zeszłam z łóżka i poszłam do
toalety się przebrać, stanęłam przed lustrem. Ubrałam swoje niebieskie szorty w
kratkę i za dużą bluzkę z napisem " Don’t say no". Związałam włosy w
kucyka i założyłam na głowę bantamkę z flagą Anglii, wyszłam z toalety.
Stał jak wryty gapiąc się na mnie, spojrzałam za siebie i znów na niego.
-Ładnie wyglądasz. –Powiedział.
-Liam to jest moja piżama.
–Zdziwiłam się i odpowiedziałam mu.
-No i tak ładnie ci w niej.
–Przyznał, a ja się zaśmiałam.
Zeszliśmy na duł, mama z tatą mnie
wycałowali jak bym miała wyjechać na drugi koniec świata. Wyszliśmy,
przeszliśmy przez ulicę i przywitałam się z rodzicami Liama. Byli dla mnie
bardzo mili, jego mama oprowadziła mnie po domu. Gdy weszłyśmy do jego pokoju,
na jednej z listew dostrzegłam znany mi
skądś znak. Nie wiedziałam skąd go znam, cyknęłam ukradkiem fotkę tej
listwie. Zeszłyśmy na duł, Liam pomagał swojemu ojcu przy ognisku. Karen bo tak
kazała mi na siebie mówić mama Payna, poszła po pianki. Chciałam im w czymś
pomóc, ale miałam zabandażowaną rękę, a to utrudniało sprawę. Geoff tata Liama
ułożył dwie małe drewniane kłody, żebyśmy mieli gdzie siedzieć. Wszyscy
nabiliśmy pianki siedząc wygodnie, kiedy przyłożyliśmy je do ognia zaczęliśmy rozmawiać.
-Widzimy że się bardzo
zakolegowałaś z naszym Liamkiem. –Stwierdziła Karen uśmiechając się.
Liam plasną ręką się w twarz,
uśmiechnęłam się ukrywając śmiech.
-Liam jest moim przyjacielem na
którego mogę liczyć, macie państwo wspaniałego syna.
Spojrzał na mnie jego oczy
zaiskrzyły szczęściem.
-Yyy... może teraz zaczniemy
opowiadać sobie straszne historie, co wy na to. –Odezwał się Liam.
-To ja zacznę pierwszy, to jest na
temat twojego domu Sandro.-Powiedział Geoff. - Zdarzyło to się wszystko naprawdę.
Kiedyś na tych ziemiach żyli żołnierze później zamieszkali tam dwaj bracia John
Rej i Thomas Rej.
Zrobiłam wielkie oczy,
przypomniałam sobie jeden z inicjałów które podała mi mała. To właśnie był
jeden z nich.
-John był bardzo zazdrosnym i
zawistnym bratem, a Thomas był jego przeciwieństwem. W tym naszym domu
zamieszkała piękna kobieta Lucy, oboje się w niej zakochali. Jak to bracia
rywalizowali ze sobą, jednak ona wybrała Thomasa. John zaczął się zmieniać
założył stowarzyszenie, nikt nie wiedział co oni robią bo się spotykali u
ciebie w piwnicy. Była to sekta, na każdym takim spotkaniu do ich domu
przychodzili ludzie ubrani na czarno z kapturami. Wiadomo jedynie że zawsze
słychać było przerażające krzyki. Jak tylko się dowiedział że Lucy chce wyjść za
Thomasa, zamkną się w piwnicy. Gdy nastała noc ona z Thomem siedzieli u niego w
domu. Kiedy nagle usłyszeli biegi po strychu, światła ugaszały się i włączały
się . Otworzyły się drzwi od piwnicy, wyszedł. To już nie był on miał czarne
oczy, twarz przekrzywioną. Po prostu się z nimi zabawił w chowanego, chcąc ich
zabić. Uciekli na strych, ze strychu tajemniczym przejściem do twojego pokoju.
Tam dopadł Thoma, ona wszystko widziała skrywając się w szafie, jak go
rozszarpał, a raczej rozerwał. Zniósł jego zwłoki do spiżarni, zamurował w
jednej ze ścian. Ona przeszła jeszcze jednym przejściem do piwnicy z twojego
pokoju i tajemnym przejściem pod naszymi domami doszła do swojego domu. Zdążyła
uciec, wsiadła do auta i odjechała. Ślad po niej zaginą. Podobno w piwnicy
spotykali się wyznawcy szatana, rysowali pentagram i się modlili. Tamtej
strasznej nocy, John zawarł pakt z szatanem. Jednak doszło do niedopełnienia go
i zginą, po tym jak zabił brata. Teraz w domu jest klątwa, problem w tym że
nikt nie wie jaka i czego ona dotyczy. Dom został sprzedany aż w końcu
wprowadziła rodzina Kat....
-Kateriny i Stefana Riden von
Herd którym urodziła się córeczka Dorothy. -Odezwałam się ślepo patrząc na rozpalone ognisko.
-Skąd to wiedziałaś ?
-Bo Dorothy sprzedała nam ten dom.
Wszyscy umilkli i spojrzeli na mnie.
-Tutaj były tunele łączące się z
domami? –Przerwałam tą ciszę pytaniem.
-Tak, powstały w II Wojnie
Światowej jak tylko się wojska tu pojawiły. –Odpowiedział pan Payn
-Co się teraz z nimi stało.
-Zamurowali je.
-A co się stało z Lucy?
-Nikt nie wie podobno wyjechała z
kraju. Ale nie wiadoma do jakiego państwa.
-Jak ona miała na nazwisko?
-Keeck.
- To nie jest Angielskie nazwisko.
-Takie miała nazwisko, a skąd się
wywodziła to ja nie wiem. Okej, dzieciaki do spania, myślę że was za bardzo nie
wystraszyłem.
-Nie skąd że.
Zgasiliśmy ognisko i zjedliśmy
pianki, poszliśmy z Liamem do namiotu.