niedziela, 24 lutego 2013

Descendant of Evil 9


 
9
 

*W aucie poleciał cover Call Me Maybe –Alexa Goota, zaczęłyśmy śpiewać piosenkę. Dotarłyśmy pod mój dom, przegnałam się z  nimi i zabrała swoje zakupy.*



Pomachałam im gdy tylko odjeżdżały, weszłam do domu. Oniemiałam patrząc jak Liam z moimi rodzicami niosą  pudła z rzeczami, rozglądnęłam się na lewo i prawo.
-Yy..Co wy robicie?  -Zapytałam zdezorientowana.
-Wypakowujemy rzeczy, wprowadzamy się. –Odezwał się tata.
-Tam gdzie były twoje kartony to zaniosłem je do twojego pokoju. –Dodał Liam.
-Ale ja nie będę miała gdzie spać. –Zaprotestowałam nie wiedząc o co chodzi.
-Będziesz miała, co powiesz że zrobimy sobie biwak w moim ogródku, wiesz namioty, ognisko,  pianki itp. –Powiedział Liam omijając mnie w obrocie z kartonem w ręku.
-Spoko, ale twoi rodzice się zgodzą?
-Zgodzili się..chcą ciebie lepiej poznać.
-Aha. –Popatrzyłam na niego - To dajcie mi jeden z kartonów  pomogę wam.
-Gdzie z tą zabandażowaną ręką. –Pacnęła mnie mama.
-Okey, no to idę do pokoju rozpakować niektóre rzeczy.
-W razie czego to krzycz. –Dopowiedział tata.
-W tym jestem przecież najlepsza. –Zaśmiałam się.
Uciekłam po schodach do góry, chroniąc się przed poduszką lecącą w moją stronę. Wyminęłam mamę i weszłam do swojego pokoju, zamknęłam delikatnie drzwi. Zdjęłam ostrożnie  karton z okna, zaczęłam układać rzeczy. Znalazłam gitarę postawiłam ją na stojaku w rogu pokoju, zaczęłam dalej grzebać. Na samym końcu był mój laptop, szybko go wyciągnęłam. Wzięłam ładowarkę i podłączyłam go pod kontakt, ściągnęłam kolejny karton. Siadłam wygodnie na łóżku, podczas gdy się ładował ja go uruchomiłam. Wpisałam hasło, na mojej tapecie widniało zdjęcie mnie i Kacpra. Łzy natychmiastowo napłynęły mi do oczu, trzasnęłam klapą od laptopa i siadłam po turecku na łóżku. W jednej chwili do pokoju wszedł Liam, od razu siadł obok mnie.
-Co się stało? Znowu się pojawił? –Odezwał się kładąc rękę na moim ramieniu.
-Nie nie o to chodzi. – Uśmiechnęłam się sztucznie.
-A o co widać że płakałaś więc coś musiało się stać. –Powiedział.
Popatrzyłam na niego i otworzyłam klapę od laptopa, zobaczył mnie i Kacpra jak się przytulaliśmy
-To był mój najlepszy przyjaciel Kacper. Przez niego wyjechałam tutaj.
-Co ci zrobił? –Spytał wodząc oczyma po mojej zapłakanej buzi.
-To za bardzo boli żebym mogła ci to powiedzieć. –Patrząc mu w oczy powiedziałam, przytulił mnie jedynie.
-Chodź przebierzesz się w piżamę i idziemy do mnie. –Szepną i zamkną laptopa.
-Zaczekaj na mnie, proszę.
Zeszłam z łóżka i poszłam do toalety się przebrać, stanęłam przed lustrem. Ubrałam swoje niebieskie szorty w kratkę i za dużą bluzkę z napisem " Don’t say no". Związałam włosy w kucyka i założyłam na głowę  bantamkę z flagą Anglii, wyszłam z toalety. Stał jak wryty gapiąc się na mnie, spojrzałam za siebie i znów na niego.
-Ładnie wyglądasz. –Powiedział.
-Liam to jest moja piżama. –Zdziwiłam się i odpowiedziałam mu.
-No i tak ładnie ci w niej. –Przyznał, a ja się zaśmiałam.
Zeszliśmy na duł, mama z tatą mnie wycałowali jak bym miała wyjechać na drugi koniec świata. Wyszliśmy, przeszliśmy przez ulicę i przywitałam się z rodzicami Liama. Byli dla mnie bardzo mili, jego mama oprowadziła mnie po domu. Gdy weszłyśmy do jego pokoju, na jednej z listew dostrzegłam znany mi  skądś znak. Nie wiedziałam skąd go znam, cyknęłam ukradkiem fotkę tej listwie. Zeszłyśmy na duł, Liam pomagał swojemu ojcu przy ognisku. Karen bo tak kazała mi na siebie mówić mama Payna, poszła po pianki. Chciałam im w czymś pomóc, ale miałam zabandażowaną rękę, a to utrudniało sprawę. Geoff tata Liama ułożył dwie małe drewniane kłody, żebyśmy mieli gdzie siedzieć. Wszyscy nabiliśmy pianki siedząc wygodnie, kiedy przyłożyliśmy je do ognia zaczęliśmy rozmawiać.
-Widzimy że się bardzo zakolegowałaś z naszym Liamkiem. –Stwierdziła Karen uśmiechając się.
Liam plasną ręką się w twarz, uśmiechnęłam się ukrywając śmiech.
-Liam jest moim przyjacielem na którego mogę liczyć, macie państwo wspaniałego syna.
Spojrzał na mnie jego oczy zaiskrzyły szczęściem.

 
-Yyy... może teraz zaczniemy opowiadać sobie straszne historie, co wy na to. –Odezwał się Liam.
-To ja zacznę pierwszy, to jest na temat twojego domu Sandro.-Powiedział Geoff. - Zdarzyło to się wszystko naprawdę. Kiedyś na tych ziemiach żyli żołnierze później zamieszkali tam dwaj bracia John Rej i Thomas Rej.
Zrobiłam wielkie oczy, przypomniałam sobie jeden z inicjałów które podała mi mała. To właśnie był jeden z nich.
-John był bardzo zazdrosnym i zawistnym bratem, a Thomas był jego przeciwieństwem. W tym naszym domu zamieszkała piękna kobieta Lucy, oboje się w niej zakochali. Jak to bracia rywalizowali ze sobą, jednak ona wybrała Thomasa. John zaczął się zmieniać założył stowarzyszenie, nikt nie wiedział co oni robią bo się spotykali u ciebie w piwnicy. Była to sekta, na każdym takim spotkaniu do ich domu przychodzili ludzie ubrani na czarno z kapturami. Wiadomo jedynie że zawsze słychać było przerażające krzyki. Jak tylko się dowiedział że Lucy chce wyjść za Thomasa, zamkną się w piwnicy. Gdy nastała noc ona z Thomem siedzieli u niego w domu. Kiedy nagle usłyszeli biegi po strychu, światła ugaszały się i włączały się . Otworzyły się drzwi od piwnicy, wyszedł. To już nie był on miał czarne oczy, twarz przekrzywioną. Po prostu się z nimi zabawił w chowanego, chcąc ich zabić. Uciekli na strych, ze strychu tajemniczym przejściem do twojego pokoju. Tam dopadł Thoma, ona wszystko widziała skrywając się w szafie, jak go rozszarpał, a raczej rozerwał. Zniósł jego zwłoki do spiżarni, zamurował w jednej ze ścian. Ona przeszła jeszcze jednym przejściem do piwnicy z twojego pokoju i tajemnym przejściem pod naszymi domami doszła do swojego domu. Zdążyła uciec, wsiadła do auta i odjechała. Ślad po niej zaginą. Podobno w piwnicy spotykali się wyznawcy szatana, rysowali pentagram i się modlili. Tamtej strasznej nocy, John zawarł pakt z szatanem. Jednak doszło do niedopełnienia go i zginą, po tym jak zabił brata. Teraz w domu jest klątwa, problem w tym że nikt nie wie jaka i czego ona dotyczy. Dom został sprzedany aż w końcu wprowadziła rodzina Kat....
-Kateriny i Stefana Riden von Herd  którym urodziła się córeczka Dorothy. -Odezwałam się ślepo patrząc na rozpalone ognisko.
-Skąd to wiedziałaś ?
-Bo Dorothy sprzedała nam ten dom.
Wszyscy umilkli  i spojrzeli na mnie.
-Tutaj były tunele łączące się z domami? –Przerwałam tą ciszę pytaniem.
-Tak, powstały w II Wojnie Światowej jak tylko się wojska tu  pojawiły. –Odpowiedział pan Payn
-Co się teraz z nimi stało.
-Zamurowali je.
-A co się stało z Lucy?
-Nikt nie wie podobno wyjechała z kraju. Ale nie wiadoma do jakiego państwa.
-Jak ona miała na nazwisko?
-Keeck.
- To nie jest  Angielskie nazwisko.
-Takie miała nazwisko, a skąd się wywodziła to ja nie wiem. Okej, dzieciaki do spania, myślę że was za bardzo nie wystraszyłem.
-Nie skąd że.
Zgasiliśmy ognisko i zjedliśmy pianki, poszliśmy z Liamem do namiotu.

3 komentarze:

  1. Kolejny genialny rozdzial. Pisz nastepny, ciekawa jestem co dalej :)

    wpadniesz do mnie prosze :) http://yoursmmille.blogspot.com
    i http://littlethingsclaudia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. ŚWIETNIE ;* <333
    Byłam zaskoczona z tym biwakiem hehe ;*
    Ale fajny pomysł. A ona nie powinna płakać ;)
    Na pewno będzie ok.
    Powiadom mnie o nowym rozdziale, bo jak zapewne się domyslasz nie mogę się doczekać;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie!!! :D strasznie się wciągnełam :) czekam na NEXT ;) szybciutko :P

    OdpowiedzUsuń