sobota, 10 listopada 2012

Descendant of Evil


 1

Był deszczowy dzień, a ja wprowadzałam się z rodzicami  do nowego domu. Musieliśmy się przenieść z Polski (Świdnicy) do Anglii (Woolhampton) było to małe dość stare miasteczko, a raczej tak wyglądała moja okolica, domki były stare i trochę zniszczone. Starsza pani o srebrnych włosach, wypłowiało niebieskich oczach i fioletowej sukience zakończonej białą falbanką  znała polski więc opowiedziała coś o tym domie i o tej części miasteczka.
- Wiesz młoda dziewczynko że twoja okolica należy do najważniejszych w tym mieście?-Spojrzała na mnie i dziwnie się do mnie uśmiechnęła.
-A to niby dlaczego?
Nie byłam tym w ogóle  zainteresowana, wkurzała mnie bo mówiła do mnie jak do małego dziecka, ale co jej się dziwić miała 66lat.Szczęście że nie była zrzędliwa, bo bym tego bardziej nie zniosła.
-To dlatego że pod tymi ziemiami były dwa królestwa, mieszkali tam szlachcice, później generałowie, aż w końcu...-Nagle urwała w połowie zdania.
-Co w końcu?-Zaciekawiła mnie tym, o co jej mogło chodzić w końcu?
-A nic, nic taka tam stara opowiastka na temat tego domu.
-Ale jaka, może mi pani ją opowiedzieć, jestem ciekawa?-Podeszłam do niej bliżej by mi powiedziała.
Nagle ona zmieniła temat na inny, jak by coś ją wystraszyło.W swoich słowach wróciła do dzieciństwa, to było przerażające.
-Mieszkałam tu od urodzenia, niemal znam każdy zakątek...TwinkleTwinkleLittleStar...
Zaczęła śpiewać jakąś przedwojenną piosenkę, stała i się bujała. Odsunęłam się w stronę mamy która dziwnie się na nią popatrzyła.
-Znam skądś tą piosenkę, ale to nie możliwe bo nie jestem Angielką.-Podrapała się po głowie i zmarszczyła czoło.-Jeśli tu mieszkali generałowie to ten budynek stoji tu od  I Wojny Światowej?
-Tak. Moja rodzina długo gościła w tym domeczku przez prawie 100lat, oprócz mojej rodziny była tu jeszcze jedna rodzina,ale ale...WhenTheBlazingSunIsGone..
I znów zaczęła nucić tekst tej dziwacznej piosenki która przyprawiała mnie o gęsią skórkę.Tata poszedł ciężarówki z naszymi rzeczami i powiedział gościowi żeby poczekał, mama wzięła kluczyki od tej pani.
-Jeśli pani rodzina mieszkała tu tak długo to czemu pani sprzedaje ten dom?
-Bo ja nie mam dzieci, a moja cała rodzina nie żyje już.-Powiedziawszy to jej tęczówki zrobiły się ciemniejsze.
-To gdzie pani będzie mieszkać?
-Nigdzie ja już odchodzę.-Oczy zrobiły jej się całkiem czarne.
-Al...
I w tym momencie wybiegła z domu i wbiegła na jezdnię gdzie jechała rozpędzona ciężarówka, my za nią wybiegliśmy na ganek i zobaczyliśmy jak ta ciężarówka wbiła się w nią. Mama odwróciła mi głowę, bo to co zobaczyłam było okropne. Tata chciał ją zatrzymać ale nie zdążył, szybko zadzwonił po karetkę. Świat zwolnił tempo w moich oczach, łzy spływały mi po policzkach. Byłam w dużym szoku, deszcz płyną i rozniósł jej krew po ulicy, jej szczątki walały się po całej ulicy. Kiedy karetka ją zebrała i ciężarówka odjechała, mama mnie z tatą mocno przytulili i zabrali zszokowaną do domu. Koło 20:15 przestało padać, a tata z robotnikami którzy siedzieli u nas w domu zaczęli wnosić rzeczy nasze. Przynieśli nasze kartony wnieśli nasze 2 łóżka stół, kanapy, książki, meble kuchenne i jeszcze inne sprzęty. Siedziałam wpierw na naszych schodach które prowadziły do naszych sypialni, a kiedy przynieśli jeden z moich kartonów to tylko wyciągnęłam mój kocyk z podusią położyłam się w łóżku rodziców łzy spłynęły mi po policzku. Gdy wszystko zostało wypakowane usłyszałam tylko że ciężarówka odjechała. Później rodzice weszli do pokoju, wzięli jeszcze swoje poduszki i się położyli obok mnie, oboje mnie mocno  przytulili i pocałowali. Usnęłam, ale miałam dziwny sen. Ktoś mnie przez cały czas wołał w nim, szeptał. Gdy się obudziłam była 09:20 wstałam, a na dole rodzice malowali niektóre ściany. Ja zrobiłam sobie kromkę z dżemem i wzięłam pędzel i puszkę z fioletową farbą, poszłam do swojego pokoju. Kiedy tylko zjadłam zaczęłam malować swój pokój, po dwóch godzinach był skończony chodź i tak pół dolnej ściany było za tapetowanej w kwiaty tylko  listwa  w kolorze olchy odgradzała   je od siebie, a przy drzwiach były trzy gigantyczne mahoniowe deski. Zaniosłam farbę na duł byłam cała umorusana tata poprosił mnie żebym wzięła naszą gazetę z trawnika. Wyszłam i podniosłam ją, zauważyłam że z tej wyschniętej krwi coś się ułożyło. Nie mogąc zobaczyć co to jest, pobiegłam do swojego pokoju, przed tym położyłam gazetę na jednym z pudeł. Podeszłam do okna i otworzyłam je, z tej wysokości było widać utworzony jakiś znak, wzięłam swój aparat i zrobiłam zdjęcia. Wydawało mi się że gdzieś jeszcze ten znak widziałam, ale nie pamiętałam z kąt. Wychodząc zobaczyłam że ktoś stoi pod naszymi drzwiami, zbiegłam szybko. Nie zauważyłam że miałam farbę na sobie i spodenki do spania, włosy miałam na szczęście spięte i miałam na sobie bandamkę która odgradzała grzywkę od reszty włosów, byłam na bosaka bo nie mogłam znaleźć kartonu z moimi kapciami. Otworzyłam drzwi, przede mną stała kobieta z mężczyzną. Przywitałam się, zaprosiłam ich do domu i zawołałam rodziców. Zauważyłam że za nimi stał chłopak w moim wieku, był lekko opalonym szatynem o kasztanowym spojrzeniu. Na twarzy miał parę ślicznych pieprzyków, był ubraniu w kremowe spodnie przypięte na ciemno brązowy pasek, biały t-shirt i buty. Wyglądał na nieśmiałego chłopaka, trzymał jakąś miskę.
-Co tam jest.-Zapytałam nie śmiało.
-Jeśli chodzi ci o miskę to są tam ciasteczka które mama mi kazała zrobić dla nowych sąsiadów.-Odpowiedział nie zdecydowanym głosem
-Tak, chodziło mi o miskę, daj zaniosę ją do... na pewno to nie będzie kuchnia bo jest w remoncie więc, zrobię stół z tych kartonów i już je kładę.
Ja też byłam nie śmiała i trudno mi było coś powiedzieć ale on tylko na moje słowa się uśmiechną, a ja zauważyłam że jestem w piżamie, odwróciłam się do niego.
-Zaczekasz tu bo muszę się przebrać z piżamy.
-Nie musisz, w niej ci jest nawet do twarzy-Spojrzał na mnie i posłał mi słodki uśmiech i się lekko zarumienił.
-Ale ja jestem nie mądra zapomniałam się przedstawić jestem Sandra Motyka, a tam jest moja mama Weronika i tata Łukasz, a ty jesteś?-Wystawiłam w jego stronę rękę.
-Liam Payn a to moja mama Karen i tata Geoff, mam jeszcze dwie starsze siostry, ale one już z nami nie mieszkają.
-A jak mają na imię?-Zapytałam się i postawiłam ciastka na kartonach.
-Jedna to Ruth, a druga to Nicola. Zaczekaj ty nie jesteś Brytyjką?
-Ja pochodzę z Polski.-Odpowiedziałam z uśmiechem.
-Dobrze myślałem bo akcent masz dziwny.
-Coś jest nie tak z nim.- Spojrzałam się na niego z uśmiechem.
-Niee, ale wiesz... po prostu nie jestem dobry w rozmowach z dziewczynami.
-Spokojnie żartowałam, jak dla mnie to świetnie sobie radzisz.-Uśmiechnęłam się za razem przy odpowiedzi
-Nie jestem dobry w te klocki.
-Skarbie może oprowadzisz swojego kolegę po naszym domu.-Odezwała się do mnie mama.
-Chcesz zobaczyć nasz dom?
-Z chęcią, ale od którego pokoju zaczynamy.
-No to może od tego, to jest salon ładny co cały w pudłach.
Zaczął się śmiać.
-Co chciałeś od któregoś  zacząć no to mówię to jest salon?
-Hahaha..okej no to pokarz mi na przykład swój pokój?
-Strzał w dziesiątkę, chodź nasze pokoje są na górze, pamiętaj idzie się do nich po schodach.
-Bardzo śmieszne.
-Aż za bardzo ale teraz mówię poważnie te schody są na prawo.
I oboje zaczęliśmy się śmiać, nie wiem czy on się śmiał z tego co powiedziałam czy z tego że cały czas sobie z niego żartuję, nie obchodziło mnie to bo był słodki a  to mi się spodobało. Kiedy byliśmy już na górze i weszliśmy do mojego pokoju, Liam zrobił wytrzeszcz na cały pokój obrócił się.
-OooooAaaa.
-Mówisz jak małe dziecko, wiesz?
-Ooowow.
- Coś innego potrafisz powiedzieć?
-U was w Polsce chłopaki nie robią jak widzą dziewczęcy pokój?
-Nie wiem.-Posmutniałam.
-Jak to nie wiesz twój chłopak tak nigdy nie zrobił?
-Niee bo go nie miałam.-Siadłam na łużku i opuściłam głowę.
On skoczył na nie i tak się odbił że aż spadł na podłogę, wstał potrząsając głową.
-Witaj w klubie, ał masz bardzo skoczne łóżko.
-W jakim klubie? Posiniaczonych ludzi czy niezdar?
-Hahahaha..nie, głuptasko chodzi mi że ja też nie miałem dziewczyny, a i nie wiedziałem że twe łóżko jest tak skoczne.
-Tak teraz zaczniemy lamentować bo nie mieliśmy pierwszej miłości, wiesz co też ci teraz powiem witaj w klubie.
-Ale w jakim klubie? Lamentujących ludzi?-Zapytał się z uśmiechem na twarzy.
-Niee niezdaro.-Powiedziałam i obróciłam głowę w jego stronę.
-Ja tak zauważyłem że Polki szybko się uczą.-Zaczął się śmiać.
-A cie zaraz kopnę.
Gdy my się przekomarzaliśmy to nagle usłyszeliśmy jak by ktoś głośno pukał z zamkniętego pokoju który miał być gościnnym. Udaliśmy że nic nie słyszeliśmy, w pewnym momencie stamtąd  usłyszeliśmy głos piszczącej kobiety. Zerwaliśmy się z łóżka i zbiegliśmy na dół do rodziców.
-Mamoo, daj szybko klucze od pokoju gościnnego!-Krzyknęłam.
-Ale o co chodzi?-Spytała się mama
-Nieważne! Szybko, szybko, szybko!-Pośpieszyłam ją.
-Dobrze masz.
Jak dobiegliśmy do schodów, to już nic nie było słychać. Liam otworzył powoli drzwi i je popchną, weszliśmy tam lecz nikogo nie było, to było straszne. Rozglądnęliśmy się po pudłach i nic, jak by nic się nie wydarzyło.

__________________________________________________________________________________

Postanowiłam że co tydzień-dwa będę dodawać kawałek swojej książki. W między czasie będą też dodawane imaginy, nie wiem ile będę ich dodawać bo zależy to od mojej weny. Myślę że będziecie wpadać na niego często i komentować to co napisałam bo chciałabym usłyszeć waszą krytykę i ocenę :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz