Part4
This must be a dream
Zaczęłam wołać Stellę, na
szczęście mnie usłyszała.
Zadzwoniła na pogotowie, jego tętno słabło. Coraz bardziej, było nie wyczuwalne. Siedziałam trzymając go w ramionach, nie
chciałam puścić. Ona próbowała mnie od niego odciągnąć, płakałam strasznie. Weszli ratownicy, zabrali mi go. Nie
pozwolili mi wejść do karetki, wsiadłyśmy do auta. Stell prowadziła, jechałyśmy cały czas za karetką. Łzy spływały mi po policzkach,
dojechaliśmy . Zabrali go do jakiejś Sali, stałyśmy przed
drzwiami i czekałyśmy aż któryś z lekarzy wyjdzie . Oparłam się o jedną ze ścian, podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Bardzo
tego potrzebowałam, czekałyśmy i czekałyśmy. Siadłam na podłodze, a ona obok
mnie. Starłam łzy i oparłam się głową o jej bark, patrzyłam w pustą kremową ścianę szpitala. Zrobiłam się senna, ziewnęłam i zmrużyłam oczy po czym zasnęłam. Usłyszałam zamykające się drzwi, zerwałam się na równe nogi. Spojrzałam na człowieka wychodzącego z Sali Harrego, był to lekarz.
-Panie
doktorze i co z nim ? –Spytałam.
-Nic mu nie
jest, przedawkował ale przeżył. Gdybyście go nie znalazły chłopak by umarł. – Powiedział, a mi do oczu napłynęły łzy.
-Można wejść go zobaczyć ?
-Tak, ale na
krótko.
Pacjent musi dużo odpoczywać. –Odpowiedział. –A teraz przepraszam muszę iść do innych pacjentów.
Odszedł, a ja złapałam za klamkę od drzwi.
Wzięłam
głęboki
oddech, wchodząc zacisnęłam wargi powstrzymując się z trudem od łez. Spojrzałam na niego, leżał blady na łóżku przypięty pod kroplówkę. Spał, łzy poleciały mi po policzkach. Podeszłam bliżej, pocałowałam go w czoło. Siadłam na krześle blisko niego i wzięłam jego rękę, ściskałam ją płacząc. Powtarzałam wciąż „Don’t live me,
please.”. Do pokoju we szła Stella, ujrzała mnie płaczącą przy jego łóżku. Wstałam i mocno się do niej przytuliłam, czułam się w jakimś chorym śnie.
-It’s my
fault. –Powiedziałam płacząc głośniej.
-No, it’s not
true. –Odezwała głaskając mnie po plecach. –Chodź zabiorę ciebie do Jeremiego.
-Nie chcę jeszcze
chwile zostać tutaj.
-Mam z tobą zostać ?
-Nie musisz.
Wracaj do Willa, pewnie się martwi.
-Dobra, na
pewno sobie poradzisz ?
-Tak. –Uśmiechnęłam się opanowując łzy.
Wyszła, siadłam na łóżku
Harrego. Dłonią delikatnie
musnęłam
po jego policzku, Położyłam się obok niego, cały czas trzymałam jego rękę. Wtulona przy jego ramieniu zasnęłam, czując jego
zapach przy sobie.
-Kate..czy to
ty ? –Usłyszałam słaby
zachrypiały głos.
Otworzyłam oczy,
naprzeciwko mojej twarzy była twarz smutnego Harrego. Jego oczy były wpół otwarte
wpatrzone we mnie.
-Tak to ja.
–Szepnęłam.
–Jak się
czujesz ?
-Jakby ktoś mnie
przejechał
tirem. –Odezwał się z zamkniętymi oczyma,
uśmiechnęłam się.
-Czemu to
zrobiłeś?
-Nie radzę sobie z
tym. –Otworzył oczy, podniósł swoją rękę którą trzymałam. –Przepraszam –Ścisnął moją rękę, i na wpół siadł.
-Nie masz za
co.. to moja wina.
Nasze
spojrzenia się skrzyżowały, jego oczy zalśniły powstrzymywanymi łzami. Jedna z nich spłynęła po jego policzku, starłam ją. Przybliżyłam się do niego, moje oczy wodziły po jego całej twarzy od
oczu aż po
usta.
-Proszę nie płacz. –Odezwałam się.
Opuścił głowę, zaczął płakać. Po raz
pierwszy widziałam go tak załamanego i przez kogo ? Przeze mnie, przytuliłam go mocno.
Tak by poczuł że ma kogoś, nie puszczałam go. Zamknęłam oczy powstrzymując się od kolejnej tury łez, ujęłam w ręce jego twarz. Patrzeliśmy sobie w oczy, na jego twarzy był tylko
smutek.
-Nie opuszczę ciebie,
nigdy. No chyba że mnie o to poprosisz, nie zostawię ciebie.
–Powiedziałam,
a on pokiwał głową na tak.
-Powiesz mi
kim jesteś ? –
Spytał, a
ja siadłam
po turecku.
-Aby na pewno
chcesz wiedzieć kim jestem, nie chcę byś był znów smutny.
-Powiedz,
proszę. To
mi ułatwi
myślenie.
-Dobrze.-Wzięłam go za rękę i zaczęłam się bawić jego
palcami, a on patrzył się prosto na mnie nie odzywając się. – Jestem Anielskim Stróżem, tak jak
ci wcześniej
mówiłam. Moja moc
rozwinęła
się
w wieku 15 lat, od tamtej pory mam
skrzydła.
Oprócz
skrzydeł mam
potężną energię którą dzięki zaklęciom
wypowiadanym w głowie potrafię przeobrazić w coś większego, by tylko
uchronić człowieka przed
potworem który chce zabić go. Zostałam stworzona z po to by chronić świat.
Nie
odpowiedział nic, ale się uśmiechnął się. Chyba zrozumiał z czym ma do czynienia, jedynie wyciągnął ręce w moją stroną. Przytuliłam go
jeszcze raz, wiedziałam że to dla niego za dużo. Położył się, a ja obok niego.
-Pamiętam jak
ciebie pierwszy raz zobaczyłam, byłeś zataczającym się ćpunem leżącym na ławce. Śpiewałeś piosenkę Forever Young, i to tak zawodowo chodź byłeś na dragach.
Podeszłam i
się z
tobą
przywitałam.
-A ja ciebie
spławiłem.
-Nie dałam za wygraną, siadłam obok
ciebie. Spytałam się ciebie..
-Czemu chłopak z takim
talentem musi ćpać. –Przerwał mi.
-Pamiętasz to
jeszcze?
-Tych słów nigdy nie zapomnę. -Powiedział uśmiechając się. -Znów ciebie próbowałem spławić.
-I tak nie
odpuściłam. Bo
wiedziałam że jesteś tylko
zagubiony, uwierzyłam w ciebie.
-Szczęście że nie odpuściłaś, byłaś jedyną wierzącą osobą którą miałem i mam.
-Pamiętasz jak
poznałeś po raz
pierwszy Jeremiego ?
-Mhm..twój wujek
patrzył się na mnie tak
jak bym mu matkę zabił, ale to fajny gość. Zapamiętałem też ten moment gdy o mało nie zabił mnie młotkiem gdy robiliśmy remont u ciebie.
-Ale nie zrobił tego
specjalnie, nie zauważył że młotek jest popsuty. Zamachnął się do tyłu i poleciało, sam w
domu mówił że to nie było
specjalnie.
-A pamiętasz ten
moment gdy Stella mnie zobaczyła to o mało nie wpadła w drzwi.
-Aha..lub jak
Will nie wylał sobie herbaty na
nogi.
-To było piękne.
Przytuliłam się do niego
mocniej uważając na wenflon jaki miał w ręku, nagle do pokoju weszła pielęgniarka. Godziny odwiedzin się skończyły, wstałam i pocałowałam go w czoło.
-Jutro już chłopcze będziesz mógł opuścić nasz
szpital. –Odezwała się pielęgniarka.
-To super. –Uśmiechnął się do niej i
do mnie. – Kate. –Zawołał.
-Tak ?
-Przyjdziesz jutro gdy mnie będą wypisywać ?
-Jasne.
Zamknęłam drzwi za
sobą i
poszłam długim
korytarzem do wyjścia, pożegnałam się recepcjonistką i wyszłam na parking.
fantastyczny :3 kiedy dodasz kolejną część? :3
OdpowiedzUsuń